publikacje i wyróżnienia

Moja praca nie dotyczy tylko fotografii,
książek czy spotkań.
Fotografia jest moim narzędziem do tworzenia przestrzeni, która przypomina, kim jesteśmy naprawdę – jako ludzie, rodziny, marki. Poprzez moment zatrzymania pomagam zobaczyć siebie i innych – prawdziwie. Z tym, co piękne i trudne.
Odnajduję sens w historiach, które nas prowadzą – bo dopiero wtedy zaczynamy żyć świadomie. W relacjach. W biznesie. W codzienności. To właśnie w takich chwilach rodzi się coś wartego zapamiętania – i sfotografowania. Tworzę z myślą o tych, którzy wiedzą, że wszystko, co ważne, zaczyna się od obecności.
Jeśli czujesz, że warto się zatrzymać –
dobrze trafiłaś. Zacznijmy od rozmowy.

Aneta od lat robi zdjęcia naszej rodziny. Robi to jak rzadko kto. Jej zdjęcia nie tylko zdobią ściany, ale przywołują to, co w nas najpiękniejsze.
W pewnym momencie podniosła poprzeczkę i zaproponowała stworzenie książki dla moich córek – z rodzinnymi wspomnieniami. Gdy zobaczyłam jakość takiego albumu, od razu wiedziałam, że warto. Choć droga do celu była pełna emocji i nie zawsze łatwa, Aneta prowadziła nas z wiarą i spokojem. Nie pozwalała się poddać – wiedziała, dokąd zmierza.
Jednym z etapów była sesja, którą do dziś nazywam cudem. Tego dnia lało jak z cebra, wszyscy byliśmy zrezygnowani. A jednak – w ostatniej chwili, na łące moich dziadków, wyszło słońce. Powstały najpiękniejsze zdjęcia, jakie mamy. Aneta uchwyciła wszystko, co prawdziwe i cenne.
Największym darem okazało się jednak uwiecznienie prababci moich córek. Kilka tygodni później odeszła… a my zdążyliśmy zatrzymać w kadrze te beztroskie, wspólne chwile z kimś, kogo kochaliśmy całym sercem. Czas jest bardzo ulotny. Ale w albumie – zatrzymał się.
Anetko, dziękuję Ci za to najmocniej na świecie.
W pewnym momencie podniosła poprzeczkę i zaproponowała stworzenie książki dla moich córek – z rodzinnymi wspomnieniami. Gdy zobaczyłam jakość takiego albumu, od razu wiedziałam, że warto. Choć droga do celu była pełna emocji i nie zawsze łatwa, Aneta prowadziła nas z wiarą i spokojem. Nie pozwalała się poddać – wiedziała, dokąd zmierza.
Jednym z etapów była sesja, którą do dziś nazywam cudem. Tego dnia lało jak z cebra, wszyscy byliśmy zrezygnowani. A jednak – w ostatniej chwili, na łące moich dziadków, wyszło słońce. Powstały najpiękniejsze zdjęcia, jakie mamy. Aneta uchwyciła wszystko, co prawdziwe i cenne.
Największym darem okazało się jednak uwiecznienie prababci moich córek. Kilka tygodni później odeszła… a my zdążyliśmy zatrzymać w kadrze te beztroskie, wspólne chwile z kimś, kogo kochaliśmy całym sercem. Czas jest bardzo ulotny. Ale w albumie – zatrzymał się.
Anetko, dziękuję Ci za to najmocniej na świecie.